niedziela, 31 sierpnia 2014

Powrót z wakacji

Wczoraj wrócilimy z Sardynii. Cudowne miejsce. Relacja w kolejnym poście.

Werter został sam na 8 dni. Przez dwa pierwsze dni zaglądała do niego sprzątaczka, a przez kolejne Maria, moja ukraińska przyjaciółka, która sama ma kota przywiezionego z Maroka. Podobno Werter był niezbyt gościnny. Siedział pod sofą i zabawy z wędką też odbywał z tego miejsca.





Dom po powrocie zastałam tak jak go zostawiłam. Podejrzewam, że Werter spał całymi dniami, choć zagubił swoją ulubioną gumowę piłeczkę i rozwalił jedną materiałową myszkę w drobny mak.

Po wejścu do domu nie powitał nas. Zajrzaliśmy pod sofę i oczywiście go tam znaleźliśmy. Zakładałam, że bedzie potrzebował czasu. Ale po dwóch minutach odzyskaliśmy kota :) Co mnie uradowało, bo oznacza, że już się do  nas przyzywczaił. Cieszył się przeogromnie i musiałam spędzić 40 minut na głaskaniu, bo nie dawał mi nic innego robić. Podgryzał łydki, robił szalone kółka wokół naszch nóg i oczywiście przy tym pomiaułkiwał.

Teraz będę mieć mniej obaw przd wyjazdami. Koleny szykuje mi się już za 18 dni do Polski tym razem. I nie będzie mnie całe 10 dni.

czwartek, 14 sierpnia 2014

Nieposkromiony apetyt

Jestem zdziwniona jak wielki apetyt objawia się u Wertera.  Zazwyczaj w jego kąciku żywieniowym stoi miska z wodą, miska z suchym pokarmem i miska na "mokre". Z suchego pokarmu korzysta kilkakrotnie w ciagu dnia i zjada kilka chrupek i idzie dalej. 4-5 razy dzienne daję mu "mokre" w małych ilościach, bo nie zjada wszystkiego i potem muszę wyrzucać. A szkoda mi, bo go karmię karmą weterynaryjną, która jest dość droga tutaj. Powinnam mu dawać dwie saszetki dziennie i  raczej to respektuję. On jednak mógłby wcinać "mokra" nawet kilkanaście razy w ciągu dnia.

Werter za to nie włazi nam do naszych talerzy. Wogóle go nie intresuje co jemy i zapachy jakie dochodzą z kuchni. Co mnie dziwi, bo jakiś czas żył na wolności i wie, że oprócz jego karmy  istnieją inne możliwości :) I albo zapomniał, albo jest bardzo bardzo mądry. Oczywiście, w związku z tym, że jestem w nim zauroczona to obstawiam drugą wersje :)

Spałam dziś z drzwiami niedomkniętymi. Jestem sama w domu przez kilka dni i marzy mi się kot śpiący w nogach, ale niestety nie mogę robić wyjątków. Choć Werter dość szybko załapał, że do sypialni nie można mu wchodzić i nie robi tego nawet jak są drzwi otwarte. Wczoraj czytałam do późna i drzwi miałam otwarte na oścież, ale Werter nawet nie zajrzał. Zajrzał za to rano o 6tej. O tej porze zazwyczaj wstaję na joge lub jogging. Dziś chciałam sobie odpuścić, ale niestety Werter jakimś sposobem otworzył dość ciężkie drzwi. I zaczął krążyć koło łóżka cichutko i króciutko "ćwierkająć". To miło z jego strony, że nie zrobił swojego standardowego wrzasku o jedzenie.






piątek, 8 sierpnia 2014

Wypad poza Sofie

Postanowiliśmy spędzić kilka dni poza brudną i znieczysczoną Sofią. Wybraliśmy kierunek Góry Pirin. W malowniczej wiosce pewien Francuz wybudował trzy domy drewniane. Miejsce przecudne. Z basenem, wokół wieś, piejące koguty, rżące konie. Za posesją rozciągały się wzgórza, na których wypasano kozy, owce i krowy. Oraz z których rozciągał się przepiękny widok na okoliczne wsie i oddalone szczyty gór Pirin.

Było cudnie, ale niestety z niemiłymi akcentami. Oczywiście dotyczącymi bezdomnych zwierząt. Pewnie podobnie jest na polskich wsiach, gdzie zwierzęta nie są traktowane należycie. Oczywiście uogólniam teraz, bo wiem, że to się zmienia ostatnio. Ale chyba nie tutaj, nie w Bułgarii.
O ile Bułgarzy dbają o konie i osły, bo pomagają im przy pracach w polu, to psy i koty mają w dalekim poważaniu. I nie kontrolują ich populacji. W ostatnim dniu to się nawet popłakałam z bezsilności. Na przyulicznym targowisku zobaczyłam szczeniaka. Myślałam, że może jest któregoś ze sprzedawców, bo go nikt nie przepędzał. Mały był puszysty, więc początkowo nie zwróciłam na niego uwagi. Potem jednak zobaczyłam, że jak na szczeniaka to jest apatyczny i bez wigoru. Podeszłam, aby go pogłaskać. Jak go tylko dotknęłam, poczułam, że pod tym puszkiem ma tylko skórę i kości. Od razu pobiegłam do sklepu po coś do jedzenia. Dopiero jak wróciłam z jedzeniem i mu go dałam, młody się uaktywnił. Jadł bardzo łapczywie, połykał jedzenie. Niestety nie mogłam go zabrać :( :( :( Tym bardziej mnie to boli. Podczas mojego pobytu nakarmiłam ogromną ilość bezpańskich zwierząt. Ale to pomoc jedynie doraźna.

Co do Wertera to w tym czasie został sam w domu i codziennie przychodziła do niego nasza znajoma. Po powrocie kot był spragniony głasek i owijał się sobą o nas jak bluszcz. Zastanawiam się jak sobie da radę sam przez 10 dni. Bo na tyle wyjeżdzamy pod koniec sierpnia. Wtedy też będzie ktoś do niego przychodził codziennie. Ale jednak nikt mu nie poświęci tyle czasu co ja. Tzn on wymusza raczej te wszystkie głaski. Rano owija się o nogi i jak tylko zje swoje śniadanie to pędzi na pieszczoty. I jest to kot co nie lubi być sam i zawsze,ale to zawsze, ma na uwadze, aby towarzyszyć domownikom. Nawet teraz jak to piszę, to przylazł i wskoczył mi na kolana i mruczy. I robi kocie oczy, żeby go pogłaskać. I łapką paca, aby zwrócić na niego uwagę.








poniedziałek, 28 lipca 2014

Przełamanie lodów

Przełamanie lodów nastąpiło wczoraj. TŻ, jak pisałam wcześniej, nigdy nie miał zwierząt w domu, przez co nie za bardzo wie jak sie z nimi obchodzić. Werter jest w naszym domu od marca i nigdy nie został przez TŻ poglaskany. Tak sobie chłopaki żyli obok siebie...aż do wczoraj. Leżeliśmy na podłodze oglądając film. Werter zazwyczaj, gdy ja siedzę na podłodze, to oczywiście wciera się namiętnie we w mnie swoje zapachy

Wczoraj nadzwyczajniej na świecie pomyliły mu się kończyny i się otarł o TŻ. Jakże byłam zdziwiona i zarazem wzruszona jak zobaczyłam, że TŻ zaczyna głaskać Wertera. Dla mnie to coś wielkiego, bo mój facet niestety jest z tych co los zwierząt jest mu obojętny.
Przez ten bliższy kontakt z Werterkiem TŻ się otworzył i już zaczyna mówić "nasz kot to....nasz kot tamto". I ewidentnie schlebia mu to, że kot okazuje mu zainteresowanie.

A i u Wertera ten kontakt z TŻ coś zmienił. Chyba się chłopak zorientował kto do domu przynosi pieniądze. Bo jak zawsze śledził mnie na każdym kroku i zawsze, ale to zawsze, wieczorami mi dotrzymywał towarzystwa, to od dzisiaj to sie zmieniło. I np teraz "pilnuje" TŻ, który gra w PS4. Werter leży zwinięty w kłębek u jego stóp. No zazdrosna jestem niestety....

środa, 23 lipca 2014

Druga strona Bułgarii...

Niestety Bułgaria mnie też smuci na co dzień. Po pierwszym zachłyśnięciu jej urokami, po zamieszkaniu tutaj, zobaczyłam też jej drugą stronę. Jest tu olbrzymie rozwarstwienie społeczne. Olbrzymie bogactwo wielu Bułgarów przeciwstawia się ogromniej biedocie. Średnia emerytura tutaj to ok 300 BGN (600 zł) a ceny w sklepach są zbliżone do tych w Polsce.

Na ulicach przeważają luksusowe auta. Można z powodzeniem popatrzeć na najdroższe auta jakie są obecnie dostępne. Myślę, że takie auta to można oglądać w Europie jeszcze co najwyżej w Monako. Co jest zadziwiające, autami nie jeżdżą panowie w garniturach, ale mafiozi. Często mający dwusamochodowy ogon ochroniarzy. W Bułgarii walczą, jak  na razie bez powodzenia, z korupcją. Jakiś czas temu Unia Europejska zakręciła kurek z pieniędzmi, bo w większości z nich zostały one zdefraudowane. I pewnie ciężko im będzie się uwolnić od korupcji, gdyż często spotykam się z nastawieniem Bułgarów, że za załatwienie czegokolwiek należy się 10 %. I to słyszałam wielokrotnie od ludzi pracujących w bankach. Zatrważające...

Do ubiegłego roku państwem zarządzał premier wywodzący się z mafii. Od roku codziennie trwają protesty na reprezentacyjnej ulicy Sofii, ale niestety nikogo nie ma kto mógłby zastąpić w rządzie obecnych polityków. I to jest bardzo zasmucające.

Do Bułgarii ostatnio napływa sporo kapitału zagranicznego z uwagi na niski próg podatkowy - 10 %.
Wiele zagranicznych korporacji ma tu swoje call cetra. Dlatego też Bułgarzy znają świetnie języki obce. Ostatnio poznałam Bułgara, który 10 lat temu zaczął uczyć się j. polskiego i porozumiewa się w tym języku jak native speaker. Nie byłam w stanie znaleźć błędu czy akcentu. Czułam się jakbym rozmawiała z Polakiem. Dzięki temu Bułgarzy mają szansę znaleźć dobrze płatną pracę. Moja polska koleżanka w jednej z firm call centrowych zarabiała 1000 €. Co jest dość dobrą pensją tutaj.

To co mnie tutaj irytuje niewyobrażalnie to brak empatii wśród ludzi i nieuprzejmość oraz bylejakość w ich życiu co widać dookoła. Dlatego teraz doceniam sobie szarmanckość Polaków. Bułgarzy nie przepuszczają w drzwiach, zachowują się arogancko w kontaktach. Oczywiście nie mogę generalizować, gdyż znam wielu Bułgarów, którzy są bardziej europejscy - ale to jakimi są obecnie zawdzięczają tym, że studiowali lub pracowali zagranicą.

wtorek, 22 lipca 2014

po wizycie u weterynarza

Werter, miesiąc po zaprzestaniu antybiotyku, miał pojawić się na wizycie kontrolnej. Dla przypomnienia, Werter zmagał się z 3 rożnymi problemami (infekcja pęcherza, zbyt powiększony pęcherz oraz problemy z nerkami). Antybiotyki pomogły na infekcję. Brał je dość długo, gdyż prawie dwa miesiące.

Kilka dni temu zadzwoniła jego doktor i zapytała kiedy się pojawimy i jak on się czuje. Mocno się zdziwiłam tym telefonem, bo nie miałam doświadczenia w tym, że weterynarze tak się martwią o pacjentów. To największa klinika w Sofii. Codziennie na dyżurze jest kilkunastu lekarzy i o każdej porze dnia jest mnóstwo pacjentów.

Ja byłam umówiona na 11tą. Choć i tak musiałam czekać na swoją kolej, bo nasza weterynarz miała pacjenta. I tym razem w poczekalni były tylko same rasowe zwierzęta :( Nad jednym psim pacjentem to się nawet wzruszyłam. Nie tylko co nad nim co nad jego opiekunami. Pies był bardzo bardzo stary. Miał problemy, żeby usiedzieć. Razem z nim przyszedł jego pan, pana żona, syn i jeszcze ktoś ze znajomych. Razem 4 osoby i każda czule nad nim czuwała. Piękny to był widok i łezka w oku mi się kręciła. Zawsze jak widzę, że ktoś dba o los zwierząt to mnie ściska w środku. Był też jeden młody chłopak z psem, który ewidentnie dostał prztyczka w nos od pszczoły.

Werter miał zrobione badania krwi i usg. Usg wykazało, że pęcherz wrócił do swoich prawidłowych rozmiarów, infekcji brak i tylko jedna z nerek jest lekko powiększona. Mamy się zgłosić na kontrolę za dwa miesiące. Jupiii :) :) :)

Obawiałam się tej wizyty, bo Werter dziwnie się zachowuje. Tzn teraz wiem, że to taka jego uroda. Miauczy przed wejściem do toalety, czasem po jej skorzystaniu. Miauczy gdy jest sam w pokoju lub miauczy do swoich zabawek podczas zabawy.

Po powrocie od weterynarza oczywiście był lament i szukanie sobie miejsca po traumatycznym dla Wertera poranku. Choć jestem z niego dumna, bo i tym razem dzielnie i spokojnie zniósł badanie usg.

Zdjęcia sprzed chwili:




poniedziałek, 14 lipca 2014

coraz smielej







Werter staje się coraz pewniejszy. Już nie chowa się pod sofę gdy robimy jakieś nagłe ruchy jak wstawanie. Jest oczywiście bardziej śmielszy wobec mnie, bo spędzam z nim więcej czasu niż mój facet. Ale też chłopaki unikają się. Wiem, że to pewnie trudne do uwierzenia, ale TŻ nigdy nie miał zwierząt ale też nie miał z nimi wiele do czynienia. Podejrzewam, ze nawet żadnego nie głaskał. Smutne,ale niestety prawdziwe i jak dla mnie niezrozumiałe. Tak więc uczą się siebie nawzajem teraz. Werter się ociera o jego nogi, TŻ bawi się z nim kocią wędką i jakoś tam dają radę 😃



Werter ostatnio ma fazę na balkon. Muszę go pilnować, bo mieszkamy na 4 piętrze bez żadnych siatek. Ale jemu chyba nie w głowie eksploracje świata...

wtorek, 24 czerwca 2014

aktualizacja

Przepraszam najmocniej za przerwę w pisaniu. Przez pierwszy miesiąc mój komputer był w naprawie, przez drugi byłam w Polsce. Wróciłam i komputer znów padł i dopiero kilka dni temu go odebrałam z serwisu.

Ice nie pojechał do nowego domu w Niemczech. Infekcja była zbyt poważna, aby narażać go na podróże. Dodatkowo osoba wycofała się z adopcji. Czuła wielki nacisk ze strony organizacji Let's adopt, żeby nie poddawać kota eutanazji jeśli lekarz to zarekomenduje. Usłyszała to tyle razy od wolontariuszki, iż przemyślała sobie decyzje ponownie i ją zmieniła. I w sumie może to i dobrze. Kot byłby narażony na wielki stres związany z podróżą i nowym domem.

Ice zostaje chyba u nas. Za bardzo przyzwyczaiłam się do niego i on do nas. Dodatkowo weterynarz poinformował mnie, że większym stresem dla niego byłaby przeprowadzka do nowej rodziny, niż przeprowadzka z nami do nowego kraju. Bo w następnym roku prawdopodobnie przeprowadzimy się do Francji na 3-4 lata.

Infekcja pęcherza minęła, ale pęcherz jest wciąż powiększony i lekarze nie mają pojęcia dlaczego. Ice czuje się wyśmienicie, bryka jak młody kot z zabawkami jakie ma w domu. I jest straszną przylepą, uwielbia głaskanie w każdej postaci.




wtorek, 29 kwietnia 2014

Podróż do nowego domu pod znakiem zapytania

Niestety wszystko idzie nie po naszej myśli. W sobotę zaplanowaliśmy wyjazd Ice, niestety kot czuje się źle :( Dziś spędzi dobę w klinice, gdyż od wczoraj wymiotuje i nic nie je.

Dwa dni temu był na badaniu krwi i moczu oraz usg. Badania wykazały infekcję w nerkach oraz powiększoną znacznie jedną z nerek. Dziś ma mieć biopsję, gdyż jest podejrzenie nowotworu :(

Strasznie to przeżywam, bo kot jest cudowny. Nawet weterynarze podziwiają jego spokój przy wszelkiego rodzaju badaniach. Nawet jak miał usuwany mocz z nerki, to był podobno bardzo spokojny.

Dziś weterynarz powiedział mi, że koty z FIV sa generalnie kotami problemowymi w sensie łapania infekcji, problemów z dziąsłami czy narządami wewnętrznymi.

Zastanawiam się co mogłam zrobić źle. Ale gdy analizuje to od kiedy Ice zaczął mieć problemy z sikaniem to zbiega się to z terminem jego kastracji i czyszczenia zębów. Dostał od razu antybiotyk i wyniki krwi poprawiły się. Dwa dni temu nawet zaczął się bawić zabawką na wędce, choć przez dwa miesiące patrzył się na mnie dziwnie za każdym razem jak nią machałam przed nim. Zupełnie nie mia ochoty na zabawę. Dwa dni temu dostał zastrzyk energii jakim zazwyczaj dysponują młode koty. Zaczął biegać po mieszkaniu przed każdorazowym użyciem kuwety czy bawił się zabawkami. Od wczoraj te zachowania zniknęły :(

Jego przyszła właścicielka wyczekuje go z niecierpliwością. Została z nia przeprowadzona ankieta przedapdopcyjna oraz wolontariusz "Let'sadopt" w Niemczech przeprowadził z nią rozmowę. Niestety istnieje duże ryzyko wysłania tam Ice. Niestety jak wspominałam w poprzednich postach, w Niemczech weterynarze mają lekką rękę do usypiania. Kiedy stwierdzają, że kot nie jest szczęśliwy rekomendują eutanazję. Oczywiście teraz przytaczam opinię wolontariuszki, która ma takowe doświadczenie. Samej trudno mi to stwierdzić, bo nie znam nikogo w NIemczech, żeby mógł mi potwierdzić takie przypadki.Dlatego rozważamy zostawienie Ice w Bułgarii i poszukiwanie mu nowego domu tutaj. Będzie trudno, ale mamy na to 1,5 roku.Bo tyle będę mieszkać tutaj.

Jest to ta gorsza opcja, gdyż zależało mi na pomocy kotom, oferując im om tymczasowy. Gdy Ice zostanie u mnie, moja pomoc zostanie ograniczona do pomocy jedynie jemu. Gdyż przez to, iż ma FIV nie mogę przyjąć więcej zwierząt pod swój dach.



czwartek, 24 kwietnia 2014

Sofijskie bociany

Uwielbiam bociany. W moim rodzinnym mieście i okolicach mamy bardzo wiele bocianich gniazd i corocznie z moją mamą staramy się na wiosnę sprawdzać, które bociany już przyleciały :) W tym roku niestety nie było mi dane, ale wiem od mamy, że w co drugim gnieździe jeszcze nie ma par. Albo jest tylko jeden bociek. Mama mocno to przeżywa.

Ja w Sofii też mam miejsce gdzie sprawdzam pojawienie się bocianów. Swego czasu mieszkałam od tego gniazda dwie minuty piechotą. I co roku teraz koniecznie jadę sprawdzać czy już są.
Pojechałam w niedzielę wielkanocną z przyjaciółką Marią, która wzięła na tę okoliczność aparat i uwieczniła je  na zdjęciu. Prawda, że mają fajny widok. I fajny widok mają sąsiedzi z lewej strony. Tego nie ma na zdjeciu, ale obok mieści się apartamentowiec i jeden z mieszkańców ma balkon na przeciw gniazda. Tak z 10 metrów maksmalnie. Nie muszę pisać jak bardzo mu zazdroszczę :)

Sama podglądam on-line bociany polskie na stronach:
www.facebook.com/LaskieBociany?ref=ts&fref=ts
www.facebook.com/bocianyzprzygodzic?ref=ts&fref=ts

A tu zdjęcie moich bułgarskich:




poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Za dwa tygodnie Ice wyruszy do domu


New z ostatniej chwili... Ice jedzie do swojego nowego domu na początku maja.  Organizacji "Let's adopt" udało się znaleźć kogoś kto go jedzie autem w okolicę Lipska, gdzie jest jego nowy dom, który z niecierpliwością wyczekuje kota. Nie wiem jak to się stało, że ktoś z Niemiec go wyhaczył na fb. Nikt nie chciał w Bułgarii adoptować kota z FIV, a z Niemiec pochodzi sporo zapytań. Let's adopt współpracuje z jedną z organizacji pro-zwierzęcych w Niemczech i ona sprawdza przyszłe domy i przeprowadza ankiety adopcyjne i pomaga w sprowadzaniu i adopcji zwierząt z Bułgarii do Niemiec.

Tak więc Ice już niedługo zamieszka w Niemczech :) Będzie mi na pewno żal i popłaczę sobie troszkę, ale wiem, że będzie miał dobry dom. Ciężko być domem tymczasowym, przyzwyczajam się bardzo do zwierząt. Ale mam też informacje zwrotne z domów stałych, że koty szybko się przystosowały do nowego domu. Ciekawa jestem czy kiedyś to uczucie smutku mi minie i przyzwyczaję się do tego, że za jakiś czas jak zwierzę dojdzie do siebie trzeba będzie go oddać do domu stałego. Na razie odsuwam tę myśl o wyjeździe Ice.

Jak nie kochać takiego słodziaka



niedziela, 20 kwietnia 2014

Jak mi się żyje w Bułgarii cz. 1

Przyjechałam do Bułgarii pierwszy raz w 2009 roku. Mój partner podpisał kontrakt na 2 lata. Ja nie zdecydowałam się przeprowadzić, gdyż lubiłam swoją pracę i miałam swoje życie w Warszawie. Ale każdego miesiąca starałam się latać do niego. Potem jego kontrakt przedłużono o kolejne 2 lata, a mi w międzyczasie podziękowano za współpracę po 14 latach pracy w jednej firmie. I tak wylądowałam w Bułgarii.

I Bułgaria mnie zachwyciła. I nie swoim morzem, gdzie lubią podrożować turyści, ale górami. Obeszłam góry wzdłuż i wszerz. Są bardzo malownicze. Na terenie Bułgarii są masywy górskie: Rodopy i Pirin (na granicy z Grecją) oraz Riła (najwyższy szczyt Bułgarii i całego Półwyspu Bałkańskiego Musała – 2925 m n.p.m.).

Kilka zdjęć z bułgarskich gór:






sobota, 19 kwietnia 2014

Wesołych Świąt

Życzę Wam radosnych Świąt, pełnych spotkań z Rodziną i przyjaciółmi, smacznego jajka i naprawdę mokrego Dyngusa.
Jasnych myśli,
Radosnego serca,
Pogodnego nieba
Niech Święta dadzą Wam odpoczynek, spokój i pozwolą się nacieszyć nadchodzącą wiosną i budzącym się życiem.

a koniec wierszyk:
Pomalutku przez podwórze idą sobie dzieci kurze,
W kropki, w ciapki, malowanki, bo to miały być pisanki..



Śliwka robaczywka

No i po kastracji okazało się, że Ice jest wciąż zarobaczony :( Chyba był długo wolno żyjącym kotem, bo 3 sesje nie pomogły. Od tego momentu minęły 3 miesiące i kot musi ponownie przejść 3 sesje. Pierwszą podałam mu  z pomocą mojej przyjaciółki Marii. Maria pochodzi z Ukrainy i też mieszka w Sofii. Poznałyśmy się kilka miesięcy temu na jednym ze spotkań ekspatów i  od razu złapałyśmy kontakt. Maria też ma kota, którego uratowała w Maroku, gdzie mieszkała kilka lat. Maria uwielbia też powieści Joanny Chmielewskiej :)

No więc zaproszę Marię  ponownie, aby zapodać Ice kolejną dawkę :) Ice nie lubi podawania mu leków, w żadnej postaci. Dziś antybiotyk na chore nerki przemyciłam w pokarmie :) Jak ostatnio użyłam strzykawki to był obrażony pół dnia lub nawet wręcz przerażony, że spędził te pół dnia pod sofą.

I cieszę się, że po 4 dawce już nie lamentuje przed kuwetą. Lamentuje za to przed drzwiami do sypialni, bo dorwał się ostatnio do fiolki z walerianą. Ja nie wiem co koty mają do tego zioła, ale Ice oszalał. Tarzał się ostatnio w miejscu gdzie stała fiolka.








środa, 16 kwietnia 2014

kot górski

Uwielbiam chodzić po górach. W zeszłym roku mocno się zdziwiłam, gdy na wysokości coś koło 2 tys. przy schronisku spotkaliśmy małego kociaka. Miał się całkiem wspaniale, gdyż był oczkiem w głowie ludzi pracujących w schronisku jak i turytów.





Problemy z brzuszkiem

Ice kilka dni temu miał problem z wypróżnieniem. Zaniepokoiło mnie to i nawet miałam już go wsadzić do transporterka i zabrać do weta. Ale postanowiłam go pomasować troszkę po brzuszku i chyba tego potrzebował, bo aż się kładł na plecach i wystawiał do masowania. Zazwyczaj koty nie przepadają, za głaskaniem po brzuchu i Ice nie był wyjątkiem. Ale tym razem chyba czuł, że tego mu potrzeba. No i po godzinie problem się rozwiązał :)


wtorek, 15 kwietnia 2014

Pierwsza doba po kastracji i ściaganiu kamienia z ząbków

Ice jest bardzo dzielny. Wczoraj po powrocie od weterynarza zjadł dość sporo. Lamentował troszkę, ale gdy mnie nie było koło niego. Przespaliśmy całą noc na sofie. Przeczytałam gdzieś na forum że powinnam mieć go na oku, więc zdecydowałam przespać się w salonie. Zazwyczaj Ice śpi w pokoju gdzie jest jego posłanie i miski. Nie śpi z nami z uwagi na alergię mojego chłopaka.

Tym razem był mega przytulaśny i dbał o to, aby jakaś część jego była styczna z moim :) Spał albo w nogach albo wtulony w mój brzuch :) Nie lizał się zbytnio w miejscach po kastracji. A od rana wrócił do swojego trybu i zwyczajów.

Nawet dał sobie zaaplikować żel na dziąsła, ale antybiotyku na nerki niestety nie :( Ale dałam do pokarmu i coś tam zjadł. Jutro zaplikuje bezpośrednio do pyszczka. Obejrzałam na youtube jakiś filmik instruktażowy, więc blade pojęcie jak to zrobić już mam.

Całe życie miałam koty, ale nigdy żaden z nich nie miał problemów z nerkami czy z dziąsłami.

Poniżej zdjęcie z wczorajszego wieczoru:


poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Już wrócił :)

Ice właśnie wrócił z zabiegów kastracji i oczyszczania zębów. Myślałam, że rzuci się od razu podłóżko, ale szybko podążył do misek. Nie jadł od wczoraj.Więc ponad dobę i musi być głodny.
Je bez problemu, nawet nie wiem ile mu zębów wyrwali, bo uprzedzali, że tak będzie. Troszkę miałam utrudnioną komunikację, bo nie znam j. bułgarskiego, a oni słabo mówili po angielsku.

Wetka uprzedziła, że może wymiotować i lizać wykastrowane miejsce. Na razie to się mega przymila do mnie i łasi. Minimalnie też zatacza się po znieczuleniu. Chce więcej jeść, ale muszę mu porcjować. Także na radzie jest dzielny.
Właśnie jak na szpilkach czekam na telefon od weterynarza. Ice ma czyszczone zęby oraz przeprowadzaną kastrację. I ja obie te spawy bardzo przeżywam.

Ice miał już czyszczone zęby przy usuwaniu narośli z pyszczka, ale jednak był zbyt słaby wtedy, aby mógł być długo pod narkozą i  nie dokończono niestety całości czyszczenia. Teraz przytył już do 5,1 kg i wyniki krwi były dobre, aby obie sprawy przeprowadzić. Z pyszczka już wydobywał się bardzo bardzo niefajny zapach. Trzeba było to zrobić jak najszybciej.

No i czekam...było mi go strasznie żal, bo nic nie jadł i rano kręcił ósemki wokół moich nóg a ja go musiałam wsadzić do kontenerka. Ale to było dla jego dobra, tak sobie to tłumaczę.

Zawsze jak jakiś kot trafia do mnie to czuje się okropnie, że zabieram mu wolność jaką miał. Ice przeżył na wolności ok 6-8lat. Wiem, że gdyby nie pomoc człowieka, to nie miał by szans na przeżycie. I jego FIV wyklucza wypuszczenie na wolność.Ale pomimo tego, smutno mi. Mam nadzieje, że w nowym domu w Lipsku (Niemcy) znajdzie swoje szczęście i dom na długo. Jest tego warty, bo to przecudowny kot.




wtorek, 25 marca 2014

Historia z dobrym zakończeniem.

Drugi tymczas trafił do mnie przez przypadek. Jedna z moich koleżanek w Polsce podesłała mi link z forum miau.pl, iż jedna Polka szuka kogoś w Bułgarii kto mógłby jej pomóc z kotem.
Będąc na wakacjach, znalazła na ulicy młodziutką kotkę z przetrąconą łapką. Wzięła ją do weterynarza, gdzie opłaciła koszty operacji, chipowania, wystawienia paszportu i przetrzymania kota do czasu, gdy nie znajdzie kogoś do jego odebrania.

I tym sposobem kotka znalazła się u mnie. Kotkę przetransportowałam potem do Polski samolotem
Był to czas wielkiego stresu dla mnie, gdyż nie przepadam za lataniem i do tego stresowałam się dodatkowo jak kotka poradzi sobie w czasie lotu. Leciała ze mną na pokładzie.

Lot jednak zniosła dzielnie i bezproblemowo. Dostała dawkę ziołowego leku na uspokojenie od veta. I nawet nie miałam wielkiego problemu z domaganiem się o jedzenie, gdyż lekarz weterynarii kazał odstawić pokarm na dobę przed lotem. Tylko wodę mogła pić.

Potem oczywiście kolejny stres jak sobie poradzi w nowym domu. Gdyż czekały tam na nią dwa dorosłe koty. Ale jak się okazało, całkiem niepotrzebnie się obawiałam, bo kotka zadomowiła się szybko i szybko znalazła wspólny język z domownikami :)

Wrzucam kilka zdjęć Cleo pobytu u mnie i jej obecnego nowego domu:


















A te są z nowego domu: