piątek, 8 sierpnia 2014

Wypad poza Sofie

Postanowiliśmy spędzić kilka dni poza brudną i znieczysczoną Sofią. Wybraliśmy kierunek Góry Pirin. W malowniczej wiosce pewien Francuz wybudował trzy domy drewniane. Miejsce przecudne. Z basenem, wokół wieś, piejące koguty, rżące konie. Za posesją rozciągały się wzgórza, na których wypasano kozy, owce i krowy. Oraz z których rozciągał się przepiękny widok na okoliczne wsie i oddalone szczyty gór Pirin.

Było cudnie, ale niestety z niemiłymi akcentami. Oczywiście dotyczącymi bezdomnych zwierząt. Pewnie podobnie jest na polskich wsiach, gdzie zwierzęta nie są traktowane należycie. Oczywiście uogólniam teraz, bo wiem, że to się zmienia ostatnio. Ale chyba nie tutaj, nie w Bułgarii.
O ile Bułgarzy dbają o konie i osły, bo pomagają im przy pracach w polu, to psy i koty mają w dalekim poważaniu. I nie kontrolują ich populacji. W ostatnim dniu to się nawet popłakałam z bezsilności. Na przyulicznym targowisku zobaczyłam szczeniaka. Myślałam, że może jest któregoś ze sprzedawców, bo go nikt nie przepędzał. Mały był puszysty, więc początkowo nie zwróciłam na niego uwagi. Potem jednak zobaczyłam, że jak na szczeniaka to jest apatyczny i bez wigoru. Podeszłam, aby go pogłaskać. Jak go tylko dotknęłam, poczułam, że pod tym puszkiem ma tylko skórę i kości. Od razu pobiegłam do sklepu po coś do jedzenia. Dopiero jak wróciłam z jedzeniem i mu go dałam, młody się uaktywnił. Jadł bardzo łapczywie, połykał jedzenie. Niestety nie mogłam go zabrać :( :( :( Tym bardziej mnie to boli. Podczas mojego pobytu nakarmiłam ogromną ilość bezpańskich zwierząt. Ale to pomoc jedynie doraźna.

Co do Wertera to w tym czasie został sam w domu i codziennie przychodziła do niego nasza znajoma. Po powrocie kot był spragniony głasek i owijał się sobą o nas jak bluszcz. Zastanawiam się jak sobie da radę sam przez 10 dni. Bo na tyle wyjeżdzamy pod koniec sierpnia. Wtedy też będzie ktoś do niego przychodził codziennie. Ale jednak nikt mu nie poświęci tyle czasu co ja. Tzn on wymusza raczej te wszystkie głaski. Rano owija się o nogi i jak tylko zje swoje śniadanie to pędzi na pieszczoty. I jest to kot co nie lubi być sam i zawsze,ale to zawsze, ma na uwadze, aby towarzyszyć domownikom. Nawet teraz jak to piszę, to przylazł i wskoczył mi na kolana i mruczy. I robi kocie oczy, żeby go pogłaskać. I łapką paca, aby zwrócić na niego uwagę.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz