niedziela, 31 sierpnia 2014

Powrót z wakacji

Wczoraj wrócilimy z Sardynii. Cudowne miejsce. Relacja w kolejnym poście.

Werter został sam na 8 dni. Przez dwa pierwsze dni zaglądała do niego sprzątaczka, a przez kolejne Maria, moja ukraińska przyjaciółka, która sama ma kota przywiezionego z Maroka. Podobno Werter był niezbyt gościnny. Siedział pod sofą i zabawy z wędką też odbywał z tego miejsca.





Dom po powrocie zastałam tak jak go zostawiłam. Podejrzewam, że Werter spał całymi dniami, choć zagubił swoją ulubioną gumowę piłeczkę i rozwalił jedną materiałową myszkę w drobny mak.

Po wejścu do domu nie powitał nas. Zajrzaliśmy pod sofę i oczywiście go tam znaleźliśmy. Zakładałam, że bedzie potrzebował czasu. Ale po dwóch minutach odzyskaliśmy kota :) Co mnie uradowało, bo oznacza, że już się do  nas przyzywczaił. Cieszył się przeogromnie i musiałam spędzić 40 minut na głaskaniu, bo nie dawał mi nic innego robić. Podgryzał łydki, robił szalone kółka wokół naszch nóg i oczywiście przy tym pomiaułkiwał.

Teraz będę mieć mniej obaw przd wyjazdami. Koleny szykuje mi się już za 18 dni do Polski tym razem. I nie będzie mnie całe 10 dni.

czwartek, 14 sierpnia 2014

Nieposkromiony apetyt

Jestem zdziwniona jak wielki apetyt objawia się u Wertera.  Zazwyczaj w jego kąciku żywieniowym stoi miska z wodą, miska z suchym pokarmem i miska na "mokre". Z suchego pokarmu korzysta kilkakrotnie w ciagu dnia i zjada kilka chrupek i idzie dalej. 4-5 razy dzienne daję mu "mokre" w małych ilościach, bo nie zjada wszystkiego i potem muszę wyrzucać. A szkoda mi, bo go karmię karmą weterynaryjną, która jest dość droga tutaj. Powinnam mu dawać dwie saszetki dziennie i  raczej to respektuję. On jednak mógłby wcinać "mokra" nawet kilkanaście razy w ciągu dnia.

Werter za to nie włazi nam do naszych talerzy. Wogóle go nie intresuje co jemy i zapachy jakie dochodzą z kuchni. Co mnie dziwi, bo jakiś czas żył na wolności i wie, że oprócz jego karmy  istnieją inne możliwości :) I albo zapomniał, albo jest bardzo bardzo mądry. Oczywiście, w związku z tym, że jestem w nim zauroczona to obstawiam drugą wersje :)

Spałam dziś z drzwiami niedomkniętymi. Jestem sama w domu przez kilka dni i marzy mi się kot śpiący w nogach, ale niestety nie mogę robić wyjątków. Choć Werter dość szybko załapał, że do sypialni nie można mu wchodzić i nie robi tego nawet jak są drzwi otwarte. Wczoraj czytałam do późna i drzwi miałam otwarte na oścież, ale Werter nawet nie zajrzał. Zajrzał za to rano o 6tej. O tej porze zazwyczaj wstaję na joge lub jogging. Dziś chciałam sobie odpuścić, ale niestety Werter jakimś sposobem otworzył dość ciężkie drzwi. I zaczął krążyć koło łóżka cichutko i króciutko "ćwierkająć". To miło z jego strony, że nie zrobił swojego standardowego wrzasku o jedzenie.






piątek, 8 sierpnia 2014

Wypad poza Sofie

Postanowiliśmy spędzić kilka dni poza brudną i znieczysczoną Sofią. Wybraliśmy kierunek Góry Pirin. W malowniczej wiosce pewien Francuz wybudował trzy domy drewniane. Miejsce przecudne. Z basenem, wokół wieś, piejące koguty, rżące konie. Za posesją rozciągały się wzgórza, na których wypasano kozy, owce i krowy. Oraz z których rozciągał się przepiękny widok na okoliczne wsie i oddalone szczyty gór Pirin.

Było cudnie, ale niestety z niemiłymi akcentami. Oczywiście dotyczącymi bezdomnych zwierząt. Pewnie podobnie jest na polskich wsiach, gdzie zwierzęta nie są traktowane należycie. Oczywiście uogólniam teraz, bo wiem, że to się zmienia ostatnio. Ale chyba nie tutaj, nie w Bułgarii.
O ile Bułgarzy dbają o konie i osły, bo pomagają im przy pracach w polu, to psy i koty mają w dalekim poważaniu. I nie kontrolują ich populacji. W ostatnim dniu to się nawet popłakałam z bezsilności. Na przyulicznym targowisku zobaczyłam szczeniaka. Myślałam, że może jest któregoś ze sprzedawców, bo go nikt nie przepędzał. Mały był puszysty, więc początkowo nie zwróciłam na niego uwagi. Potem jednak zobaczyłam, że jak na szczeniaka to jest apatyczny i bez wigoru. Podeszłam, aby go pogłaskać. Jak go tylko dotknęłam, poczułam, że pod tym puszkiem ma tylko skórę i kości. Od razu pobiegłam do sklepu po coś do jedzenia. Dopiero jak wróciłam z jedzeniem i mu go dałam, młody się uaktywnił. Jadł bardzo łapczywie, połykał jedzenie. Niestety nie mogłam go zabrać :( :( :( Tym bardziej mnie to boli. Podczas mojego pobytu nakarmiłam ogromną ilość bezpańskich zwierząt. Ale to pomoc jedynie doraźna.

Co do Wertera to w tym czasie został sam w domu i codziennie przychodziła do niego nasza znajoma. Po powrocie kot był spragniony głasek i owijał się sobą o nas jak bluszcz. Zastanawiam się jak sobie da radę sam przez 10 dni. Bo na tyle wyjeżdzamy pod koniec sierpnia. Wtedy też będzie ktoś do niego przychodził codziennie. Ale jednak nikt mu nie poświęci tyle czasu co ja. Tzn on wymusza raczej te wszystkie głaski. Rano owija się o nogi i jak tylko zje swoje śniadanie to pędzi na pieszczoty. I jest to kot co nie lubi być sam i zawsze,ale to zawsze, ma na uwadze, aby towarzyszyć domownikom. Nawet teraz jak to piszę, to przylazł i wskoczył mi na kolana i mruczy. I robi kocie oczy, żeby go pogłaskać. I łapką paca, aby zwrócić na niego uwagę.