czwartek, 13 marca 2014

Jak się zaczeła historia z bycia domem tymczasowym..

Odkąd pamiętam zawsze w moim domu był kot. Jak przeprowadziłam się do Warszawy na studia bardzo przeżyłam rozstanie z moim kotem. Ale często przyjeżdżałam do rodziców. Pomimo alergii mojego brata nie baliśmy się mieć kota, choć nie ukrywam, że to spowodowało kłótnie między moimi rodzicami. Skończyły się, gdy brat wyjechał do stolicy na studia. Mój ojciec nigdy nie zaakceptował kota. Nie troszczył się o niego. Z chwilą gdy moja mama musiała przyjechać do Warszawy, żeby zaopiekować się wnuczką, tata stanowczo stwierdził, że kot musi pojechać z nią. Więc po 20 latach kot przeprowadził się do Warszawy i przypłacił to niestety zdrowiem :( :( :(

Pół roku po tym jak mój kochany kot odszedł za TM, ja straciłam pracę i zdecydowałam się przeprowadzić do Bułgarii, gdzie na kontrakcie pracuje mój chłopak. Jest on też niestety uczulony m.in. na sierść, ale od ponad roku bierze lek odczulający. I też nie zgadzał się na posiadanie zwierzęcia.

Pewnego razu w klubie, gdzie chodzimy na jogę, recepcjonistka pokazała nam malutkie kocie, które siedziało cały dzień pod budynkiem i przeraźliwie miauczało. Na początku myślała, że jego mama musi być gdzieś niedaleko. Ale koło 21wszej zdecydowała go wziąć do klubu, ale nie miała pomysłu co z nim zrobić dalej. Pokazała nam go i powiedziała, że jedna jej koleżanka może go adoptować jednak jest obecnie na wakacjach nad morzem i wróci za dwa tygodnie. Jak mój chłopak zobaczył moje oczy to sam zaproponował, żebyśmy go wzięli na te dwa tygodnie.

Zapakowałam kota w pudełko, zawiozłam tego samego wieczoru do weterynarza, gdzie otrzymał pomoc i prześwietlenie, gdyż weterynarz wyczuł podczas badania jakieś nieprawidłowości. Prawdopodobnie kotek został przez kogoś kopnięty.

I tak kocie zostało u nas i okazało się bardzo żywiołowym kotkiem. Ale dał mi wiele radości. Jak się ma małego kota w domu to człowiek się śmieje do rozpuku ze 100 razy dziennie z szaleństwa i pomysłów jakie wpadają takiemu małemu kotu do głowy.

Rozstanie było bardzo trudne i nawet uroniłam łzę. Miałam zgodę od mojego narzeczonego, że mogę go zaadoptować. Ale mam też świadomość tego, że na razie nie możemy sobie pozwolić na kota, dopóki on nie skończy odczulania i gdy nie wrócimy do kraju. Na co się na razie nie zapowiada, gdyż za 1,5 roku znów prawdopodobnie przeprowadzimy się do innego kraju.

Linki do filmików Tajfuna (bo tak nazwałam pierwszego tymczasa):

http://www.youtube.com/watch?v=8zdwK63RJgc

http://www.youtube.com/watch?v=2NDj5TyNdgQ&list=UUWHtJC83ILaBvE8gsIb_O7w







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz